Przejdź do treści

Wspomnienie o Powstańcu Wielkopolskim panu Walentym Augustyniaku

W grudniu 2018 mija setna rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego,wielkiego zrywu patriotycznego, którego celem było przyłączenie do odrodzonego po 123 latach niewoli państwa polskiego ziem całej Wielkopolski. Należy wspomnieć, że rozejm w Compiegne z 11 listopada 1918 roku kończący I wojnę światową niewiele mówi o ziemiach Prowincji Poznańskiej. Gdyby nie zwycięskie powstanie, jak mówił prof. Janusz Pajewski *, pewnie tylko niewielkie części Wielkopolski zostałyby przyłączone do Rzeczypospolitej.

Przygotowania do walki o niepodległość rozpoczęły się dużo wcześniej, a przysłowiową iskrą zapalającą proch był przyjazd do Poznania, 26 grudnia 1918 roku, Ignacego Paderewskiego. Słynny pianista i polityk na dworcu został powitany przez rozemocjonowane tłumy. Zamieszkał w Bazarze i tam z okna hotelowego przemówił do zgromadzonych poznańczyków. Następnego dnia dzieci i dorośli mieszkańcy Poznania i manifestowali przed Bazarem. Niemcy w odpowiedzi zorganizowali kontrmanifestację, rozległy się pierwsze strzały, byli pierwsi polegli, a już 28 grudnia wiele miejscowości w Wielkopolsce było wolnych. 16 lutego 1919 roku na rozejmie w Trewirze mocarstwa zachodnie zagwarantowały utrzymanie zdobyczy powstańców.

Ogniomistrz Walenty Augustyniak w armii pruskiej

Jest wiele materiałów dotyczących ówczesnej sytuacji politycznej i tamtych wydarzeń, więc szczególnie zainteresowani tematem mogą zawsze z nich skorzystać.

W czerwcu 2017 roku w ramach naszego fundacyjnego cyklu „Ocalić od zapomnienia” zorganizowaliśmy kolejne już spotkanie z seniorami, na które zaprosiliśmy syna i wnuka Powstańca Wielkopolskiego Walentego Augustyniaka, panów Józefa Augustyniaka i Jerzego Gielniaka. Opowiedzieli oni o życiu, zmarłego w 1986 roku, ojca i dziadka. Mogliśmy obejrzeć fotografie samego bohatera z okresu walk na różnych frontach oraz kopie rozkazów, przyznanych odznaczeń oraz opinii przełożonych.

Jak opowiadał pan Józef, jego ojciec urodził się w 1893 roku w Nowym Dymaczewie, później wraz z rodzicami zamieszkał w Tulcach. Po ukończeniu Szkoły Powszechnej wyuczył się zawodu kowala. W 1913 roku, jako poddany cesarza niemieckiego, został wcielony do wojska. Służbę pełnił w artylerii lekkiej. Po wybuchu I wojny światowej brał udział w walkach we Francji, Austrii i na Węgrzech, gdzie został ranny. Walczył także na ziemiach polskich, a dokładnie pod Szczypiornem koło Kalisza. O swoich frontowych drogach pan Walenty nie mowił zbyt wiele. Pan Józef wspomina, że tylko czasami ojciec, w czasie przypadkowych rozmów, wracał do niektórych epizodów z tamtych lat.

Na przełomie roku 1918 i 1919 został zwolniony z armii niemieckiej i zaraz 22 stycznia wstąpił jako ochotnik do wojska powstańczego. Zgodnie z wyuczonym zawodem, a przede wszystkim doświadczeniem, został przydzielony do Pułku Ochotniczego Artylerii Wielkopolskiej i pełnił funkcję Naczelnika Kuźni Polowej. Żołnierze tego pułku walczyli na froncie północnym, wyzwalając z rąk niemieckich okolice Rynarzewa, Szubina i Nakła. Po opanowaniu sytuacji na tym terenie zostali przerzuceni na front wschodni, do wsparcia obrony Lwowa i okolic przed wojskami bolszewickimi. Stamtąd pułk skierowano do walk w okolice Pińska (błota pińskie).

Swoją żołnierską drogę pan Walenty Augustyniak zakończył w październiku 1920 roku. Najpierw został bezterminowo urlopowany, a 23 marca 1923 przeniesiony do rezerwy w stopniu ogniomistrza. W październiku tego samego roku zawarł związek małżeński z panią Agnieszką Kwocz i po kupnie domu w Krzesinkach, stał się mieszkańcem naszej parafii.

Pan Walenty opowiadał, jak wspomina jego syn, że wszyscy zdemobilizowani mieli pierwszeństwo w otrzymaniu pracy, ale czasy były trudne, brakowało wolnych miejsc. W końcu otrzymał posadę w Warsztatach Głównych Parowozowo – Wagonowych ( późniejsze ZNTK ), gdzie pracował najpierw jako kowal, a po II wojnie światowej przy regeneracji resorów parowych. W 1958 roku przeszedł na emeryturę.

Pan Walenty, Powstaniec Wielkopolski i żołnierz odrodzonego Wojska Polskiego zmarł 9 maja 1986 roku, w wieku 93 lat i został pochowany na naszym cmentarzu parafialnym.

Jakim był żołnierzem, zaświadczy najlepiej opinia wydana przez dowódcę bat. 14 grudnia 1921 roku:

„Ogniomistrz Augustyniak Walenty, pełnił służbę w (…..) ku zupełnemu zadowoleniu swych przełożonych. Jako podoficer frontowy potrafił utrzymać rygor wojskowy u swych podwładnych. W baterji ( pis. oryginalna) pełnił przeważnie służbę jako naczelnik kuźni polowej. Jego staraniom baterja zawdzięcza w znacznej mierze dobry stan koni. W służbie i poza służbą pilny i trzeźwy, był ogniomistrz Augustyniak zawsze wzorowym żołnierzem. (….)”.

Za udział w Powstaniu Wielkopolskim Rada Państwa odznaczyła pana Augustyniaka Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym (1958 rok). W 1972 roku, także uchwałą Rady Państwa, został mianowany na stopień porucznika , a w 1973 roku otrzymał Krzyż Kawalerski Odrodzenia Polski.

Dla najbliższych był przede wszystkim mężem, ojcem, dziadkiem. Pan Józef wspomina ojca jako człowieka bardzo zrównoważonego i pracowitego, pełnego godności, taktu, a przy tym „ duszy towarzystwa” . Lubił śpiewać i dowcipkować. Z kolei pan Jerzy (wnuk) opowiada, że dziadek był pogodnym, wesołym, pełnym dobroci i ciepła człowiekiem. Swoim najbliższym przekazał wiele cennych rad, np. „w towarzystwie staraj się bawić innych, sam się dobrze ubawisz.”Nigdy nie był drobiazgowy, ale za to zdecydowany i konsekwentny. Kiedyś syn, mając sam dorosłe dzieci, zapytał: Tato, jak Tato robił, że nie pamiętam, żebym był przez ciebie skarcony? Odpowiedzi nie było, tylko dobrotliwy uśmiech na twarzy.

Najstarsi mieszkańcy naszej parafii może jeszcze pamiętają pana Walentego z kościoła. Wraz z żoną mieli wykupione miejsce w pierwszej ławce po prawej stronie na niedzielną Mszę świętą o godzinie 8.00. Przychodził pół godziny wcześniej i każdorazowo intonował i prowadził Godzinki o Niepokalanym Poczęciu N.M.P.

Życie, a szczególnie młodość pana Walentego Augustyniaka przypadła w bardzo burzliwym okresie naszej historii. Uczestniczył z bronią w ręku w trzech kolejnych bataliach. Najpierw, jako poddany cesarza niemieckiego walczył w I wojnie światowej. Następnie, po kapitulacji Niemiec, już z własnego wyboru, wstąpił do oddziałów powstańczych, a w końcu brał udział w wojnie polsko – bolszewickiej. Po zakończeniu szlaku bojowego i powrocie do domu założył rodzinę, pracował i wraz z żoną wychowywał dzieci. Nie da się uniknąć pewnego patosu, ale należy stwierdzić, że pan Augustyniak swoim życiem pokazał, jak ojczyznę kochać, walczyć dla niej i pracować.

Opracowała Maria Guzik

*Prof. Janusz Pajewski „Rozum powstańców” Wydanie Specjalne Głosu Wielkopolskiego z dnia 24 XII 1988

Towarzysze broni Pana Augustyniaka na froncie